środa, 22 maja 2013

Krok drugi

- Łoj, dziadu, przynudzacie! - trąbi głos wewnętrzny.
      Cóż zatem radzić? Wylazł dziad z groty ciemniejszej niźli noce ślepego i jął gadać, co mu przypływ główkowania zrodził. A że wściekły był i z natury raczej zrzęda, to i chciał waść, żeby go słuchano. Sęk w tym tkwił atoli, że ów dziad wcale chłopem nie był! A i leciwy bynajmniej, co by tak na mocy prawa przymiotniki starości do się przylepiać. 
Jednako, któż to dzisiaj w mig pojmie: kto kim jest po prawdzie, skoro zewsząd patrzą na nas oczy marnych komediantów.  
     Ów człek nie czuł w kościach młodości od samiutkiej maleńkości. Dusza jego także płci nie miała, toteż nie był wcale zwyczajny, aby na się przez podobne pryzmaty spoglądać. I choć znał on szkiełka, przez jakie patrzy na siebie ludzkość żądna miar i podziału, tak w praktyce stały one w kącie nader bezużytecznie.



Sztuką jest mówić, a niczego o sobie nie zdradzić. Zdaje się też, że w tej czynności nadal prym jest wiedziony (strona bierna). Znaczy się: do zmiany! Znaczy to również, by Czytelnik uważny nie dał się zwieść, gdy treść z wyglądu nazbyt oględna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz